niedziela, 31 stycznia 2010

Kurtyna spadła i zabiła się na miejscu

Czuje się zażenowana i skonsternowana, naprawdę.
Wyobrażam sobie jak nędzna i licha musiała być „analiza,” skoro musiały interweniować aż dwie analizatorki i to nie pierwsze lepsze, a sama Sierżant i Kura z biura.
Muszę uchylić czoła. Analiza jest pełna błędów, przekroczyła granice dobrego smaku (co jest ciężkim zarzutem) drętwa jak język po narkozie, bezprzedmiotowo chamska i kretyńska. Takie argumenty zamykają usta. Z drugiej jednak strony wciąż jestem młoda. Nawet do syntezowania blogasków, a może przede wszystkim, trzeba dorosnąć. Analizę pisałam, czy raczej wystukałam pod wpływem… stresu. Oto zawisło nade mną widmo poprawki, a jak wiadomo jest to stawka większa niż życie. Deficyt snu i napoje wysokokokowe nie sprzyjają w analizowaniu, jak widać. Więcej eksperymentować nie będę.
Nie mniej jednak wzięłam krytykę do serca, gdyż była ona konstruktywna, za co należą się Wam podziękowania. Cieszy mnie, że napisałyście prawdę (choć miejscami z lekką nadinterpretacją).
Zatem warto by było przeprosić. Chyba niegodnam się mienić analizatorem. Czy powinnam skończyć z tym sportem? Zdaje się klamka zapadła w tej sprawie. Odejdę z opuszczoną głową, podkulonym ogonem i wmówię sobie, że porażki kształtują charakter. Mimo wszystko przysięgam uroczyście, że powrócę. Dorosnę, podszlifuję swoje pióro i wymażę tę plamę na swym honorze.

A tak na marginesie; zapewniam Cię, Sierżancie, że pojęcie ironii nie jest mi obce. :3

Bum! Analiza została zdetonowana, więcej nie będzie straszyć.

sobota, 2 stycznia 2010

Istniejonce anioły i szalona interpunkcja

Ave!
Przede wszystkim Pragę złożyć wszystkim (nieco spóźnione) życzenia noworoczne. Oby 2010 rok przyniósł więcej korzyści niż poprzedni.
Dziś przedstawię Wam, Droszy Czytelnicy, arcyciekawy blogasek. Opowiada on o aniołach, (a przynajmniej takie było założenie) z lekką nawiązką do Tłajlajtowej Sagi.
Dowiecie się, że może być bardziej niż najbardziej, a na nawet jeszcze bardziej, przekonacie się, że istnieje taki znak interpunkcyjny jak „wieloprzecinek”, a także zobaczycie jak śmiesznie może wyglądać tekst bez jakichkolwiek przestanków.
Blogasek czi się pod adresem-
http://opowiadanie-anioly-istniejom.blogasek.pl/ Bluźniercze „istniejom” rzuca się w oczy, czyż nie?
Zanalizowała- Harlock gościnnie Robrojka


Prolog
ktoś mi kiedys powiedział że anioły nie istnieją..... bo skoro istnieją to czemu jest tyle wypadków itd?
No właśnie! Czemu anioły nie chronią nas przed rozlaniem kawy czy przypaleniem bluzki żelazkiem? Powinni nas strzec przed takimi wypadkami!

Ja jednak jestem innego zdania niedawno przekonałam sie że aniołowie istnieją i nie tylko te dobre są także te złe....ale posłuchajcie od poczotku.....
Tak, to wszystko- pierwszą notkę można zakryć dłonią na monitorze. Najchętniej bym nakryła cały blogasek, ale takich dużych łapsk nie mam.

ps jest to mój 1 blog z takim opowidaniem dopiero sie ucze krytyka mile widziana;) postaram sie poprawić
Pokora, samokrytyka i obietnica poprawy. Szkoda, że wszystkie aŁtoreczki nie są takie.

Był pewien sierpniowy poranek.
A był to poranek bardzo poranny jak na poranną porę przystało.

Koniec wakacji zbliżał sie nieubłaganie. Szlam spokojnie sluchając hitów AC/DC.
Słucha australijskiego zespołu (downa), który gra hard rock, nazywa go rock 'n' rollem, na koncerty przychodzą metale, a w Bravo piszą, że to zespół reprezentuje Thrash.
Ale do rzeczy:
Nagle zobaczyłam go. Był nieziemsko przystojny. Brunet o ciemnych oczach i ciemnych włosach, na oko miał 15 lat i 175cm,
Waga 64 kilo, grupa krwi Rh+, PESEL 44051401995, tak na oko.

Choc było gorąco on ubrany był w długie czarne dżinsy i czarnom (czarnom? Czarnom?! CZARNOM??!!) koszule rozpietą na torsie....
Słusznie, przecież było gorąco.

Nagle jego wzrok powedrował na mnie i uśmiechnoł sie.
Wzrok się uśmiechnął, ale właściciel wzroku już nie.

Jego uśmiech był cudowny równy
W sensie, że pionowy? To by chyba znaczyło odrazę i zniesmaczenie, ale przecież można to interpretować na wiele sposobów.

snieznobiały jak wyjety z hollywodzkiego filmu.
Z ostatniej chwili; w hollywoodzkich filmach grają śnieżnobiałe zęby.

Niewiem co mną pokierowało
Hormony, słonko.

ale podeszłam do niego. Zagadnełam:
-Hey jestem Jess a ty??
Podziwiam bezpośredniość tej rezolutnej dziewczyny.

-eee hey Mietchel- zmiesznay podał mi ręke była starsznie zimna....
Zmieszany, czy może raczej zażenowany?

-wierzysz w anioły?-zapytał po chwili patrzenia w niebo
To świadek Jehowy! Kryć się!

-niewiem..chyba tak-nagle zadzwonił mój telefon
-sorrki musze spadac dziewczyny czekają mam nadziej że sie spotkamy
-tak spotkamy i to nie jeden raz....-powiedział tajemniczo
Ja bym po takich słowach wezwała policję.

usmiechnełam sie i poszłam kilak kroków odwróciłam głowe ale jego już nie było (…)
nagle uszłyszlam pisk, zrobiło mi sie ciemno przed oczami osunełam sie na ziemie ale ktos mnie złapał i delikatnie połozył w bezpiecznym miejscu po chwili mgła zeszła z moich oczu i znowu zobaczyłam go......
Stał nad nią rozeźlony Władca Kropek. Po tym zostanie ślad. Auć. *zasłania oczy*

stał nademna patrzył sie z niepokojem tymi czekoladowymi oczami.
Jego landrynkowe włosy zafalowały na wietrze. Pociągnął marcepanowym nosem i przegryzł lukrową wargę.

-Dobra to ja ide Dozobaczenia.
-Papa.........Czekaj!-podniosła głowe ale już go nie było...
Tajemniczy wybawiciel okazuje się jej ojcem! Prawdziwy twist plot!

Wstałam i poszłam dalej. Dziewczyny juz z niecierpliwościom czekały.
Nikt się nie zainteresował moim poplamionym ubraniem, ani bolocą głowa. Każda paplała o tym że się spóżnimy,,,,,
Dobrze, Przecinki! A teraz rozejść się i zająć miejsca w tym tfforze w których być powinniście! I łaskawie ustąpcie miejsca kropce, bo co to za pomysł, żebyście kończyły zdanie?

teraz nekało mnie mnóstwo pytań:"Jak to się stało że on tak szybko był przy mnie?"Jak to możliwe że ja taka nieśmiała zawsze podeszłam do obcego chłopaka i zagadałam?"Co znaczyły jego słowa dozobaczenia?"czemu jego oczy wydawały mi się znajome?" Zadręczona tymi i innymi pytaniami usnełam.....
Polecam sagę pani Meyer. W niej zawarte są odpowiedzi na wszystkie dręczące cię pytania.

2 rozdział
W nocy śniły mi sie koszmary. Jakiś wściekły pies, masakryczne zombi wampiry, wilkołaki, wszystko ze sobą walczyło i było dużo krwi.
Sen wyglądał mniej więcej
tak.

Obudziłam się zlana potem i nie mogłam juz zasnąc.
Ciągle myslałam o czarnym-tak go nazywałam.
Rasistka.

poszłam pobiegać. Po drodze zauważyłam duży plakat.
TANIEC DO KOŃCA WAKACJI NIC NIE PŁACISZ
HIP-HOP
JAZZ
BALET
SAMBA
RUMBA
I WIELE WIELE WIECEJ
TYLKO TERAZ TAKA OKAZJA
Pomyslałam co mi szkodzi pojde się zapisać.
Nie wiem gdzie ona mieszka, ale nie chciałabym żyć w miejscu, gdzie każą płacić za pozwolenie na taniec.

Na tańcach okazało sie że intruktorem bendzie czarny
Piętnastolatek instruktorem tańca? Nieźle.
Co za rasizm! Już nie można mieć innego koloru skóry! Szkoda, że do Belli z tłajlajtowej sagi nikt nie mówił BIAŁA

Przwitał nas mółwiąc że taniec to ciezka i wtrwała praca kto wie że nie da rady niech wyjdzie. Kilka osób sie poruszyło ale nikt nie wyszedl.
-musicie ćwiczyć lata, żeby było widać jakiekolwiek efekty. Ponadto uprawiać sporty, mieć dobrą kondycję, oglądać mistrzów w akcji i być odpowiedzialnym oraz konsekwentnym w tym co robicie. Jednakże, możecie tańczyć, żeby żyć i tańczyć, żeby żyć, a i tak was nie wezmą do „You Can Danc’a”, bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Wcale nie chcę was zniechęcić.

-No dobrze-uśmiechnoł sie- Jestem Mitchel i bede prowadził zajęcia z hip-hopu. Najpierw rozgrzewka stańce w rozkroku......
Akcja przygarnij kropka ciągle trwa.

Wychodząc z szatni zauwazyłam go
Potknełam się o próg i o mało co nie zarylam twarza...nie zaryłam bo Mitchel mnie złapał
-ale jak? jak ty tu się tak szybko pojawiłeś przeciesz widziałam cie jak tam stałeś-pokazałam głową miejsce
-coś ty....musiałaś sie wtedy mocno walnąć w głowe...byłem tu niedaleko koło ciebie..-spojrzał mi w oczy
Ci którzy czytali/oglądali „Zmierzch” z pewnością nie wyczuwają aluzji.

Weszłam do domu pełna mieszanych uczuc.....zmęczenia, szcześcia, smutku, zaintrygowania....
Mieszane ma te uczucia, prawie jak Aperitif.

Wchodząc po schodach na górę. Mysłam o minionym dniu i o tych wszystkich dziwnych sytuacjach,
Umyłam się i odpaliłam komputer
przypaliłam lont i po chwili komputer wybuchł robiąc sporych rozmiarów dziurę w biurku i ścianie.

miałam dziwne uczucie że ktoś mnie obserwuje.
Wstałam i zasłonełam rolety....
Uczucie nadal nieopuszczało właczyłam radio dla pewności leciała fajna piosenka zaczełam tanczyć ale po chwili przerwałam żle się czułam nie wyłaczając radia zgasiłąm lampke i poszłam spać....
Zazdroszczę jej bogatego życia wewnętrznego.

Noc była długa i męcząca. Znowu śniły mi się koszmary. Zeszłam na dół na lodówce wisiała kartka:

„w środku masz naleśniki kocham mama”
Współczuję bohaterce upośledzonej matki, bo chyba tylko kogoś opóźnionego stać na napisanie czegoś podobnego.

Zadzwonię do Sary może ona bęndzie miała czas.
-hallo?
-hey tu Jess wybierasz się gdzieś? Może pójdziemy na zakupy?
-Okey wpadne po Ciebie za pól godziny
-Dobra no to narka
-Narka
Po chwili zadzwonił dzwonek. Wziełam torbe i wybiegłam na dwór. Sara już czekała.
Bo pół godziny to dosłownie chwilka. A ludzkie życie jest naparstkiem czasu w porównaniu z wiecznością…

-To gdzie idziemy
-Niewiem gdzieś gdzie spokojnie pogadamy.
-Mhm
Było ciemno jak wracałam, ale się nie bałam. Niewinem cos mną kierowało i wiedziałam że nie muszę się bać. Mysłam o rozmowie mojej i Sary. Może ona ma racje, że za bardzo się przejmuje. Już sama Niewinem…..
Bohaterka generalnie mało wie.

-Hey skarbie, może pójdziemy do mnie-zagadał mnie jakiś łysy na oko 19letni chłopak
Serce zaczęło mi bić mocniej…. przeszłam koło niego obojętnie
-Hej maleńka. Nie chcesz się zabawić??

Szłam dalej w głuchej otchłani ulicy
Współczuję tej Otchłani głuchoty.

słyszałąm tylko stukot moich obasów i jego kroki…przyspieszyłam
On też…… zaczełam biec……. Nagle przez
swoją nieuwagę i głupotę potknęłam się o jedną z kropek i wpieprzyłam na płot.

Nagle wpadłam na coś dużego zimnego i twardego podniosłam głowę do góry….. To mój wybawca..
Bodyguard zawsze na posterunku by wybawić swoją trÓ laff.

-Cześć Mitchel- powiedziałam drżącym głosem
-Siemka… czemu chodzisz nocą sama?
-Bo moja prywatna eskorta, świta, poczet sztandarowy, przyboczni i insze pucybuty są na płatnym urlopie.

-Właśnie wracam - obejrzałam się do tyłu mój oprawca stał i się patrzył na nas. Mitchel i łysy mierzyli się wzrokiem.
Po chwili Mitchel z powrotem wsunął miarkę do kieszeni i odszedł z opuszczoną głową, bo zabrakło mu dwudziestu trzech centymetrów i osiemnastu milimetrów by zawstydzić TurboDymoMena.

Nagle wielki się poruszył i poszedł w park.
A Harlock poszła w ciemny las. Byle dalej od tego blogaska.

Spojrzałam się na Mitchel`a Niewinem czy mi się wydawało ale w jego oczach ujrzałam płomienie
W wyniku czego białka oczne roztopiły się i wypłynęły z pustych już oczodołów na policzki.

-Choc odprowadzę cie. Może ci się coś złego stać.
Po drodze milczeliśmy. Dopiero pod domem się odezwał
-Jess nie błąkaj się wiecej nocą.. Wieczorem ta okolica jest niebezpieczna. Miałaś farta że byłem niedaleko.
- Tak dzięki. Niewiem jak to jest ale ty ciągle ratujesz mi Zycie.
Nie wiem, kim jest Zyta, ale najwyraźniej kimś bliskim bohaterce skoro dziękuje temu kolesiowi za jej uratowanie.

Weszłam do domu mama już czekała.
Za dawała mnóstwo pyta gdzie byłaś? Co robiłaś? Czemu tak późno?
Była zła ale i zmartwiona. Przemilczałam każde jej słowo.
No właśnie, co to jest? Przesłuchanie? Będzie się jeszcze tłumaczyć. Za kogo się ona w ogóle uważa? Za jej matkę?

Poszłam do siebie i bez mycia poszłam spać usnęłam od razu….
Na brudaska.

Znowu dreczyły mnie koszmary….ludzie pijący krew, okropne robaki, mnóstwo dziwnych stworów.
Za dużo thrillerów się na oglądała.

Te koszmary zaczeły mi się śnic odkąd spotkałam Mithcela może to czysty przypadek a może coś w tym jest?
A może zaczynam popadać w paranoję?

zaczełam przeglądać gazety, nci nowego w tym show biznesie.
Komercja, komercja i jeszcze raz komercja. Na Pudelku pewnie napisali o jakiś świeższych skandalach.


Głowa bołala mnie niemiłosiernie
Bo ból zazwyczaj jest miłosierny i życzliwy. Goździkowa to po prostu zgorzkniała, wstrętna sabotażystka która ma układy z firmami farmaceutycznymi!

wziełam 2 tabletki
Etopiryny, zapewne.

Zanim się obejrzałam była 10 to dziwne mama jeszcze nie wstła przeciesz powinna być w pracy. Poszłam do niej do pokoju, mama spała w najlepsze.
Bo obudzenie matki do pracy do już wyższa inżynieria.

Zadzwonił dzwonek. Poslzam otworzyc to Sara.
-HEY Jess okropna pogada mogę wejść?
-tak jasne wejdz.
-pomyślałam że skoro taka pogoda to obejrzymy jakis film?
-nom spoko przyda mi się trochę rozrywki. A co to za film?
-Jakaś komedia.
Po obejrzeniu filmu zauważyłam że Sara jest jakaś inna jakby hmyy…. Ładniejsza.
O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja,
jakże piękna!
Oczy twe jak gołębice.
Włosy twe jak stado kóz
falujące na górach Gileadu.
Zęby twe jak stado owiec strzyżonych,
gdy wychodzą z kąpieli:
każda z nich ma bliźniaczą,
nie brak żadnej.
Jak wstążeczka purpury wargi twe
i usta twe pełne wdzięku.
Jak okrawek granatu skroń twoja.
Szyja twoja jak wieża Dawida,
warownie zbudowana;
tysiąc tarcz na niej zawieszono,
wszystką broń walecznych.
Piersi twe jak dwoje koźląt,
bliźniąt gazeli,
co pasą się pośród lilii.
Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja,
i nie ma w tobie skazy. (...)

Że przytoczę fragment Pieśń nad Piesniami.

Przypominała troche Mitchela obydwoje nieziemsko piekni. Pasują do siebie Nie to co ja okropna brzydka…
O mein goth! Mary Sue z niską samooceną? To przecież gatunek zagrożony! Zwołać media!

-Ojej jak pózno muszę już iść
Spojrzałam na zegarek była 18.
Osiem godzin trwał ten film? Nawet na akademii filmowej puszczają krótsze seanse.

-no szybko czas zleciał
-masz jutro czas? Może wyskoczymy gdzieś
-jutro mam tance
-aaa spoko…dobra ja lece papa;*
-narka
*Wręcza aŁtorce prestiżową nagrodę Dialog roku 2010*

Gdy wyszła poszłam przejrzeć szafe. Naszło mnie jakieś lekkie natchnienie że to już jutro znów go zobazce.
Po przeczytaniu tego fragmentu nagle naszło mnie natchnienie na zaparzenie herbaty.

Rano obudziłam się pełna wigoru na dzisiejszy dzień, za oknem świeciło słoneczko. Szybko się umyła i ubrała, popędziłam tańce.

Byłam przed czasem. Mitchel już był. Usmiechełam się szeroko do niego ale on się odwrócił i poszedł do kantorku dla nauczycieli. Zostałam sama. Dziwnie się czułam.
Czyżby to było… odrzucenie? Doprawdy, na tym blogasku dzieją się dziwne rzeczy. Negacja w stosunku do Mary Sue- tego jeszcze nie było.

Może to porze nie spokojnom noc a może prze czarnego.
Dochodzę do wniosku, że ja też nie wiem o co chodzi w powyższym zdaniu.

Na zajeciach omijał mnie wzrokiem i nie chwalił jak to miał w zwyczaju potem szybko wyszedł i schował się w szatni męskiej. Czułam że dzieje się coś złego. Jego oczy wydawały się inne niż zawsze. Choć było pózno on nie odprowadził mnie.
Na nastepnych zajęciach nie pokazał się. Zastapiła go jakas lala.
Istny dramat. *zieeew*

Wydawalo mi się to coraz bardziej dziwniejsze.
Ten gFFiaDeG trzeba oznaczyć jako nowatorskie stopniowanie. Cos jest bardziej niż najbardziej. Jednocześnie.

Co się dziej z Mitchelem? Wziął sobie wolne.
Co się stanie po wakacjach? Zacznie się nowy rok szkolny.
Czemu jej mama ciągle spi?
Jest na kacu lub zapadła w śpiączkę afrykańską.
Na te i na wiele wiecje pytań odpowiedz w dalszej w następnym rozdziale.
A po kiego czorta czytać następny rozdział? Inteligentni ludzie drogą dedukcji sami mogą znaleźć odpowiedzi na te pytania.

Wiem że notka troche nudna i żmudna ale nie mam weny.
W życiu się tak nie naziewałam.

Dziekuje za komentarze są naprawde pomocne….;)) Pozdrawiam wszystkich odwiedzających;**
Dziś jest Twój szczęśliwy dzień! Tyle komcióff ode mnie dostał twój tffór. xD

Idąc z Sarą do „naszej” kafejki rozmawiałyśmy o (…) ludziach którzy nam nie podpadli do gustu.
*czyta zdanie raz jeszcze i próbuje zrozumieć jak coś może nie podpaść komuś do gustu*
*rezygnuje z poszukiwaniu sensu w tym zdaniu*

Podchodząc do bufetu zauważyłam że my jednym z stolików siedzi Mitchel. Ominełam go bez spojrzenia. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść nagle do naszego stolika podszedł Mitchel.
-Jess możemy pogadać?
Spojrzałam na niego z pogardom
-Okey
Odeszlismy od mojego stolika i Mitch zaczął gadać
-Jesico wiem że wtdy zachowałem się głupio nieodzywając się do ciebie. Ale miałem ważne sprawy do załatwienia


-czy te ważne sprawy nie pozwoliły ci podejść do mnie na zajeciach?
-och Jess….to nie jest łatwe.
Istotnie. Podchodzenie do ludzi nie jest łatwe ani trochę. Zwłaszcza dla tych/ do tych upośledzonych.^^

-czuję jakbys cos przede mną ukrywał. Coś ważnego. Ale okey nie chcesz mówic to nie.
Okay, on jest równie tajemniczy jak pewien marmurowy komar, który ma w sobie tyle mroku co słoik pasty do butów.

Odeszłam wołając za sobą Sarę
-Już nie mam siły , albo mnie nie zauważa albo przeprasza coś jest nie tak….-zaczełam wyżalać się przyjaciółce
-Nie martw się. Znajdziesz kogos lepszego kogoś kto się tobą zaopiekuje tak jak powinien
-ale Sara ja nie chce kogos innego. Ja…..ja go kocham
Co ty nie powiesz...

W oczach Sary dało się ujrzeć przerażenie.
-Nie ty nie możesz go kochać…
-bo….?
-bo on na Cb nie zasługuje uwierz mi
Na Cb radio nie zasługuje?

-już sama Niewinem.
Wracająć do domu myślałam o nim, o słowach Sary. O co jej chodzi? Czy ona z nim chodzi? Czy co?

Noc pełna snów o nim o Sarze o jakieś dziwnej bitwie. Obudziłam się i pognałam do skzsoly.
Borze Liściasty, na tym blogasku nawet opisów porannych zabiegów kosmetycznych niema. Jest za to od cholery błędów językowych.

Wracając do domu napotkałam Mitchela.
-Jess Jess Jesica proszę wsyłuchaj mnie.
-Dobra ale szybko
-słuchaj ja się w tobie zakochałem
Nie ma nic romantyczniejszego niż uzewnętrznianie swoich uczuć na ulicy.

-taaaaaaak? Jasne jeśli się zakochałeś to czemu mnie unikasz??
-bo zostałem obdarzony przez szczodrobliwą aŁtorkę tego tfforu schizoidalną osobowością. Nie wiń mnie za to.

-dla twojego bezpieczeństwa
Ta jasne. Bo ją jeszcze zje. Chyba mam deja vu.

-a niby co złego mi możesz zrobic? Mitchel ja do Ciebie też cos czuje i chciałabym z Toba chodzić ale….ale ty zachowujesz się coraz dziwniej
-ja to robie dla twojego bezpieczeństwa uwierz mi. Sara ci pewnie mówiła żebyś się ze mną nie zadawała?
-eee tak a skąd ty to wiesz
-bo znam ją….to moja….. Siostra cioteczna.. Przykro mi ale nie możmy być razem Jess przepraszam kocham cie-szybko pocałował mnie w usta i odszedł
Perypetie miłosnej tej nastolatki są takie zajmujące… *zieeew*

Zamknełam oczy. Zaczełam płakać. To nic że stoje na środku ulicy.
To nic, że zaraz rozjedzie mnie jakiś tir.

Moje serce rozdzierał ból. Zaczoł padać deszcz postałam tak jeszcze chwile i poszam do domu.
Lubię kiedy pada deszcz, bo w deszczu niknie widzi mych łez. Co za bulshit.

Od razu poszlam do siebie nie przebrałam się nie umyła. Rzuciłam się na łózko i płakałam…. Nie wiem ile to trwało. W końcu zmęczona usnełam.
Niewinem co się ze mną działo. W mojej głowie roiło się mnóstwo pytań.
Pytania się roiły jak pszczoły w ulu.

Serce rozdzirał ból. Ale teraz byłam w wyśnionym swiecie w swiecie gdzie mi i Mitchowi nic nie przeszkadzało być razem…..
Jeżu, to jakaś psychodela.

Dziekuj za komcie miło wiedzieć że komus się podobają moje wypociny.
Mnie to przeraża.