czwartek, 3 grudnia 2009

Adwent Children w krzywym zwierciadle

Drodzy Czytelnicy!
Niestety blogasek o twilighcie inaczej prawdopodobnie został usunięty lub istnieje pod innym adresem. Tak czy inaczej drugiej części przygód Belii i przyjaciół® nie będzie.
Zaprezentuję za to blogasek poświęcony słynnej serii gier Final Fantasy. Poznacie szesnastoletnią wariatkę w okresie dojrzewania dokonują mordu na misiach, podobnie jak Ałtorka na semantyce języka polskiego. Jak łatwo się domyśleć urocza psycholka to rasowa Mary Sue. Jednak niech Was nie zrazi ten mankament, ponieważ jak wiadomo- gdzie pada hasło Advent Children nie może zabraknąć nadobnego Clouda, który w drugiej połowie ficzka ujawni swój mrohny sekret, a mianowicie, fakt że nie nauczył się jeszcze jeździć rowerem bez bocznych kółek. Dowiecie się też, że dwaieścia lat to późna starość więc z góry ostzregam czytelników powyżej szesnastego roku życia.
A teraz bonus dla fanów Disneya- gościnnie wystąpi Goofy wprost z Kingdom Hearts.
Epicka, groteskowa i trochę zwariowana historyjka. Fanfic analizowałam z wielką przyjemnością.
Blogasek egzystuje (jak na razie) pod adresem- http://ostatnia-fantazja.blog.onet.pl/
Zanalizowa: Harlock.
Miłej lektury!

Warn: Ta analiza jest niezmiernie długa i jej czytanie może spowodować liczne szkody, jak strata czasu, ból palców, możliwość zepsucia się myszki, klawiatury i przypalenia drugiego dania. Upewnij się, Drogi Czytelniku czy jesteś na siłach lub poczytaj sobie coś krótszego.

Pomyślcie jak niezliczone są drogi ludzkie, jak wszechstronny jest umysł, umysł który to wszystko stworzył.
Ałtoreczkowe aforyzmy- 2.99/szt. Tylko na e-bayu.

Wszystkie te wspomnienia, fantazje, marzenia. ja nie posiadam marzeń.
Zaprzeczenie samemu sobie jest jedną z kilku pierwszych oznak zaburzeń psychicznych. Polecam specjalistę.

Oddałabym wszystko za chdźby najmniejszą ich garstkę.
Zacytuję Stephenie Mayer, trÓ Emo girl- „każda dziewczyna ma prawo do marzeń”.
A tak w ogóle to co to ma być? Fanfick czy telefon zwierzeń?

Dobrze koniec tych rozmyśleń,
O tak, poproszę byś przestała rozmyśleć. Natomiast gdybyś miała wolną chwilę (od użalania się sobą, na przykład) mogłabyś zacząć rozmyślać. Nad swą bierną egzystencją, na przykład.

przejdźmy do realnego życia, życia w którym najbliższą mi osobą jestem ja sama.
Zaśpiewaj o tym.


Nie znałam swoich rodziców, nie miałam nikogo bliskiego. Oprucz *wali się po głowie słownikiem* niej, ona jedyna mnie akceptowała.

Czyli kto? Personifikacji jej własnego, przerośniętego do granic możliwości ego?

Lecz ona oddała za mnie życie.
„I hale myself. I wanna to die” płakała zanim zrzuciła na siebie fortepian i kowadło.
Skutki uboczne obcowania z Mary Sue.

A miała na imię Arashi, była zawsze radosna i uśmiechnięta.
Ale przez moją głupotę straciła wszystko, nawet życie.
Nie bądźmy sceptyczni. Przynajmniej jest świadoma swojej głupoty.

Pojawiłam się, ale to co ujrzałam było okropne.
Ona leżała w kałuży krwi, a na jej ciele liczne rany tańczyły walca wiedeńskiego.

Uczulam Was, drodzy Czytelnicy; na blogaskach grasuje chochlik, który zżera kropki tam gdzie powinny się znaleźć (o dziwo wielokropki mu nie smakują), przecinki, a także pojedyncze literki. Jak widać ostatnio najbardziej smakują mu całe wyrazy.

Pomimo to, wybaczyła mi. To były jej ostatnie słowa.
Epic się wylewa… *zieeew*

Za to ja sobie nigdy tego nie wybaczę...
Zezwalam ci, o skrzywdzona przez los dziewczynko, na użycie przedmiotów szkodliwych dla ciągłości skóry.

Ale nie ma co rozdrapywać dawnych ran, nawet tych najgłębszych, tych które zostaną do konca życia.
Ten jakże filozoficzny wywód miał wzbudzić w czytelniku:

a)litość
b)mdłości
c)zniesmaczenie
d)wszystko naraz

Szłam przez las, było ciemno, prawie nic nie widziałam, ale co miałam zrobić, szłam dalej.
Sama nie wiem… może zapalić latarkę? Albo nie łazić po lesie w nocy.

Nagle coś świsneło mi tuż obok ucha.
Pewnie przedszkole Kadjego nażarło się materii i chce się wyszaleć.


Odwróciłam się i zobaczyłam młogego chłopaka w świetle księżyca.
Mhroczna Mary Sue szła przez ciemny mhroczny las, of kors. Natomiast młody chłopak stał w świetle księżyca. Gdzie tu jest sens? Cóż, widocznie wszystko co jasne tonęło w smogach dymu wydzielanych przez mhroczność naszej śmutnej Maryśki.

Miał on srebrne włosy do ramion, oraz ciemny strój. Ahh… ten Sephiroth i jego „elofajny” styl.
Kpiący uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Przyczepił się jak rzep.

Po chwili oczekiwania (na co?) obok niego pojawiło sie 2 innych mężczyzn.
Jeden identyczny jak on, tylko miał długie włosy, a drógi (drógi? drÓgi?! DRÓGI?!) miał krótkie włosy oraz był bardziej wysportowany. Widać było że był starszy. Chyba.
Ten pierwszy to zapewne Cid Highwind, a drugi, ciemnowłosy- Barret Wallace. xD

Długo-włosy chłopak wyciągnął broń i wycelował we mnie. Kula leciała prosto we mnie,
Wycelował wprost w nią, więc kula leciała prosto W NIĄ. No chyba proste, nie?
*łudzi się, że wystrzeli celnie*.

lecz ja zrobiłam unik (Kurde! A już miałam nadzieję…). W tej samej chwili za mną pojawił się krótko-włosy facet. I poczułam tylko jak ogromna ilość elektryczności przepływa prze moje ciało.
Potraktował ją defibrylatorem. Nieźle. xD

Upadłam na ziemię. Nie pamiętam co się dalej działo, wiem tylko że słyszałam warkot silnika jakiegoś pojazdu i że ktoś brał mnie na ręce.
Nie pamiętała, lecz wiedziała. Chochlik jej powiedział.

Ocknełam się, światło raziło mnie w oczy. Usiadłam i zobaczyłam że jestem w jakimś pomieszczeniu, lecz było tam pełno pięknych kwiatów.
Rzeczywiście było to niezwykłe zjawisko. Zazwyczaj w pomieszczeniach nie mają prawa znajdować się piękne kwiaty. Jest to ósme blogaskowe prawo ustanowione przez ogrodników podpisujących Traktat Lizboński.

Zdawało mi sie że ktoś tam mieszka, ponieważ było tam pełno bandarzy oraz innych różnych rzeczy.
Bandaży, hm… prawdopodobnie był to dr. House, względnie Rock Lee.

Moje ciało strasznie piekło, dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem cała w bandażach.
Usłyszałam czyiś głos:
-Jak sie czujesz?
-właściwie to czuje się świetnie. Chyba nie mam żadnych poważniejszych ran, więc… daj mi żyletkę!

[Od Ałtorki]
Ja wiem notka krótka i beznadziejna
Harlock jest rada, że jesteś tego świadoma.

ale nie miałam pomysłu na pierwszy rozdzialik.
Jeśli nie ma się inwencji twórczej to po kiego grzyba było pisać?! Chociaż ałtor tej parodii też nie miał inwencjii twórczej, ale mu wyszło. xD

Głos ten należał do młodego blądyna. Podszedł do mnie i przykucnął tuż nad matą
na której leżałam.
Przykucnął nad? Widać lekcje lewitacji naprawdę się opłacają.

-Kim jesteś?
Spytałam
-Nazywam się Cloud.

-i jestem twym przyszłym trÓ loff. Osobiście nie podoba mi się ten pomysł. Prawie cię nie znam, a Ałtorka tego nieszczęsnego ficzka chciała być oryginalna i nie napisała o mnie i o Tifie. Zamiast tego stworzyła ciebie, jej klona. Lol.
Swoją drogą, naprawdę kocham Tifę i nie jest to żaden fanowski wymysł, ale na potrzebę tegoż blogaska musiałem ją pożucić, rozumiesz, prawda? Wiesz, zawsze możemy pójść na kompromis; zróbmy trójkącik.

Po tych słowach powiedział mi bym dała mu ręku, bo musi zmiwnic bandaż z okładem.
Zmiwnić? Chyba musze raz jeszcze przeszkolić się w pierwszej pomocy.

-Co to za miejsce?
Spytałam ponownie.
-Mieszkam tu...
Odpowiedział.
Tym cudownym akcentem dowiedzieliśmy się, że Cloud jest Rockiem Lee incognito. xD

-Pięknie...
Dodałam szeptem.
Ałtorka jest uboga w poradnik „jak tworzyć poprawnie dialogi”. Zdarza się.

Było to miejsce naprawdę piękne

Powtórzenie goni powtórzenie niczym Spóźniony Zając goni czas patrząc na sekundnik.

stary kościół, który nie miał dachu, zięki czemu (piździł wiatr i było zimno) gwieździste niebo było jeszcze bardziej urokliwe.
Zapamiętajcie, Drodzy Czytelnicy; by docenić urokliwość nocnego nieba należy znaleźć się w pomieszczeniu bez dachu.

Dookoła rosły białe i żółte kwiaty, oraz ten cudowny zapach...
Cudowny zapach ( z sadzonek) rósł wraz z kwiatami. Takie rzcezy tylko na merlinie. xD

chwilę potem chłopak wstał i poszedł w kierunku jakiegoś pudła.
a ja spojrzałam na moją ręke i ujrzałam na niej liczne rany po opażeniach.
Lekja nr. 17
-kiedy należy używać wielkich liter?- zapytała nauczycielka z nadzieją, że chociaż jeden uczeń będzie znał regułkę.
-litery muszą być duże, kiedy ktoś niedowidzi- odpowiedziała chórem klasa pierwsza „b”.

Cloud wyciągnął materię i szedł w moim kierunku. Znowu kucnął obok mnie i już chciał jej użyć, gdy nagle świecić jasnym blaskiem. A Kali ukraść krowa.

Chochliki zżerają wyrazy jeden po drugim.

Zamknełam oczy, ponieważ ten blask był nie do zniesienia.
Mhroczna Marysia ma widać bardzo wrażliwe oczka.

Strasznie piekła mnie ręka na której miałam ranę.
Pisałaś o tym, pisałaś. Naprawdę. Wrrrr

gdy światło przygasło popatrzyłam na zdziwionego chłopaka, po czym zerknełam na moje ramię na którym nie było sladu jakiej kolwiek rany.
W tym zdanku chyba użyto o dwa razy za dużo spacji.

-Co to było....?
Zapytał niebiekooki.
Niebiekooki? To jakaś nowa odmiana koksu?

-Niewiem....
odpowiedziałam cicho, odzyskałam panowanie nad swoim ciałem. Próbowałam wstać, lecz po chwili upadłam z wycienczenia. Czym ona się tak wycieńczyła?
Powiedział mi że musze odpoczywać.
Bystrzak z niego. *ucieka przed dywanowym nalotem fanek Clouda*

Przykrył mnie kocem, ponieważ było zimno i poszedł gdzieś.
Ja byłam strasznie zmęczona więc po chwili zasnełam.
Gdyby nie to jakże pomocne „ja” na początku zdania nigdy by mi nie przyszło do głowy, że to TY byłaś strasznie zmęczona. =_=’

Rozglądałam się dookoła szukając swojej broni.

Niestety nie przyszło jej do głowy, by użyć owej broni w walce z tajemniczym srebrnowłosym. Auć.

HA!!!
Znalazłam, lezała w koncie

W koncie? Może na lokacie, albo jendak w kącie, co?

Wziełam swoje kochane sztyleciki i poszłam sobie potrenować na pobliską polanę.
Reasumując; bohaterka była Bóg wie gdzie, bóg wie z kim, a ona najzwyczajniej w świecie poszła na jakąś łąkę?! To się kupy nie trzyma. I gdzie u licha był ten kościół? Na jakieś pedalskiej łączce?

Skakałam se, łamałam se drzewa, chwytała się lian swymi zręcznymi łapkami przeskakując z jednej na drugą niczym szympans, rzucając od czasu do czasu bertoskim „uga-buga” waląc się przy tym pięściami w pierś. Tym oto sposobem dowiedzieliśmy się, że Tarzan był dziewczynką.

aż tu nagle ręka mi sie zaklinowała w szczelinie pod skałą.
-HALO!!!JEST TU KTOŚ!!!??? W szczelinie?

Krzyczałam na całe gardło, lecz nikt mi nie odpowiadał.
Eh....życie jest ciężkie. Więc podniosłam swoją broń i z całej siły cisnełam nia w skałę.
A jak myślicie co ona na to.? Pewnie się strasznie oburzyła, że ktoś nią ciska o skałę. To jest sztyletami.
Nic, zupełnie nic, ale cicho...Ha!! Nawet nie zaprotestowały.

Skała pękła na pół.
Sztylety rozbiły skałę…

Jestem boska!
Przecież jesteś Marysią Zuzanną. To zobowiązuje.

Założę się że wy byście tak nie potrafili.
Ależ oczywiście, że nie. Nie jesteśmy dość zajebiści i rozumni by tobie dorównać. Mówiłam, rasowa Mary Sue.

Ehm...jak mówiłam, byłam juz troche zmęczona więc poszłam sprawdzić, czy chłopak już wrócił.
Kiedy mówiłaś? Coś mi umknęło?

Gdy dotarłam, zauważyłam że coś leży w kwiatach.
Był to chochlik z pękatym brzuszkiem. Bo najadł się przecinków i literek. Bo jest hardkorem.

-O, nie.... Był to Goofy we własnej osobie. Przylazł aż z Kingdom Hearts w odwiedziny do swego ulubionego przyjaciela. Po drodze jego uwadze nie umknęły spirytualia. Goof się zalał. ;)
zacłam biec w tym kierunku. A tam lezał Cloud , trzynał się za ramię.
Lecz był niepzytomny.

-No dobre, i co teraz.?
Nowatorskie zastosowanie przecinka przed „i” oraz kropka i pytajnik jednocześnie. Ałtorka eksperymentuje ze znakami interpunkcji. Jak na razie zaprowadziły ją do… analizatornium.

Powiedziałam w myślach. Przyciągnełam go jakoś na matę i okryłam kocem.
Wiecie ja czasami lubię se pogadac sama do siebie.
Oczywiście, pogodoć se sama ze sobą można. Ano po tym z motyką wrócić na pole ziemniorów i odrabiać pańszczyznę.

Wyruszyłam w poszukiwaniu jakiegoś ręcznika i wody.
Epicka wyprawa do świętego nigdzie.

Hahaha....znalazłam
Mawahahahahah *kaszl* *kaszl* To jest tak śmieszne jak ta nieszczęsna parodia na FF klik.

zrobiłam okład i położyłam mu go na czoło. Znalazłam podłogową szmatę i zamoczyłam ją w wiadrze z szarawą i pienistą wodą.

wziełam mojego skarbeńka (nie, nie Cloud'a, mówię o sztyleciku)
*próbujeniemiećskojarzeń*

rozciełam mu rękaw. O kurcze....co to jest?
Delikatnie dotchnełam ''rany'' a ta zaczeła momentalnie znikać. Szybko zabrałam ręke.
No przecież, że zabrała. Mogła go przypadkiem uleczyć, a tego byśmy nie chcieli, prawda? Iks de.

o...ja mam pomysł na własny biznes:
Magister yoshike Daishi
Godziny przyjęć 19.00.-19.30.
zajmuje się cudotwórstwem oraz wprowadzaniem ludzi w paranoje.
Chyba jestem jej pierwszą pacjentką. Choć na razie jestem (jeszcze) daleko od paranoi…

Dobry Boże i Służbo Zdrowia, uchrońcie nas przed szesnastoletnimi lekarzami.

Ale jakby się zastanowić to lepiej usunąć 5 ostatnich słów.
Zarówno sporządzanie biznes planu jak i marketing nie są Twoją dobrą stroną, Marysiu.

A....!!!To się rusza!!!
Clam down. To tylko tańczący mapets.

A, nie to tylko Cloud sie ocknął.No więc. Zapytał:
-Co robisz.
-bawię się w seksowną siostrę pielęgniarkę- wymruczała zalotnie- czy chciałbyś bym… ekhm…

Zapominam, że mogą to czytać dzieci.

-Bawię się w doktora, nie widać. Będę sobie dorabiać na „Ostrym Dyżurze” jako Susan Lewis.

-Bardzo smieszne.
Odpowiedział łapiąc się za ramię.
-co się stało?
Spytał.
-No więc....zacznijmy od tego...
I opowiedziałam mu całą historię. Dowiedziałam się również że jego spotkał podobny los do mojego.
Podobny los? W sensie, że on też ma traumatyczną przeszłość, czy że podobnie jak ona uwiązł w skale i jest przyrodnim bratem Mougliego z Księgi Dżungli?

-A ty wiesz co? Przypomniałam sobie, że jak byłam mała to strasznie lubiałam się bawić w lekarza, zawsze odrywałam głowy misiom i potem przywiązywałam je bandażami.
A on na to takie oczy O.O A ja na to takie O.O zwłaszcza na to bluźniercze „lubiałam”.
-Żartuję.
powiedziałam szczerząc się.
-To dobrze -odparł po czym dyskretnie wybrał numer do szpitala psychiatrycznego.

-Widziałem jak trenujesz.
Dodał po chwili.
-CO!?
Zerwałam się z miejsca i zaczełam nerwowo wymachiwac rękoma i darłam się:
-Ja się tam produkowałam( bez skojarzeń)
Czy tylko ja nie potrafię się doszukać dwuznaczności w „produkować się”? Co innego gdyby był to Cloud… *blush*

a ty być machnął raz mieczem i ciach!!!
Ja pawian być jak gwiazda tu lśnić.

O puściłam ręce, wziełam głęboki wedech i powiedziałam:
Jam łasica!

-Przepraszam.. okres wieku dojrzewania, jestem nerwowa.
Maryśka sterowana hormonami jest niebezpieczniejsza niż ćpun po końskiej dawce w arsenale broni chemicznej. Strzeszcie się.

-Ile ty masz wogóle lat.?
Zapytał
-Nie pyta się kobiety o wiek!!!
Dziecko, tak mówią tylko pudernice mocno po czterdziestce.

Spojrzał na mnie groźnie.
-No dobra, mam 16 lat.
-A ty ile masz?
Zapytałam z bananem na twarzy. Banan na twarzy, mandarynki zamist oczu. Baaaazzzz.
Radujmy się, albowiem Ałtorka potrudziła się o opis, a nie wstawiła emotikony.

-Mam 20 lat.
-U....a miałam nadzieję.
-Słucham mówiłaś coś.?
Spytał.
-Nie nic...
O jezu jakby to usłyszał, to ho ho...
Nie chcę kwestionować wiary Ałtorki, ale Jezus, jakby nie było to imię, więc wypadałoby napisać je dużą literą.
I czego Jezus miał nibiby nie usłyszeć?

Zobaczyłam że juz świta, a ja byłam taka zmęczona.
-Połuż się, musisz odpocząć.
Cloud- bystry jak woda w spłukiwanym kiblu.

Powiedział po czym wstał i poszedł sobie.
Pewnie poszedł sprawdzić czy nie ma białego kaftana z długimi rękawami na zapleczu.

-I znowy sama...
Znowy- od dziś mój idol.

Opadłam na mate i zasnełam.
Amen.

Obudziłam się, słońce było wysoko na niebie, nie jestem pewna ale jest chyba gdzieś około 14.00.
Ku mojemu zdziwieniu Cloud siedział na jednej z ławek i patrzył w niebo.
Niebu nie spodobało się, że ktoś się na nie bezczelnie gapi więc wzięło nogi za pas i spierdoliło do nieco ambitniejszych dzieł.

Po cichu podeszłam do niego i zapytałam:
-Moge się przyłączyć?
-Jasne....
Odpowiedział zamyślony.
-Jak się czujesz?
Spytałam.
-Dobrze.
-Coś małomówny jesteś. Brawo, Sherlocku!
Jako przyszła pielęgniarka musiała spytać swego nieszczęsnego pacjenta o stan zdrowia.

Najwyraźniej zignorował moje słowa, ponieważ nie odpowiedział.
Próbuje się utrzymać w roli królika Milczka.

-Ta blizna...na twoim ramieniu....co to jest?
-To Geostigma.
Odpowiedział bez przejęcia.
Siedzielismy chwile w ciszy aż w końcu nie wytrzymałam i spytałam:
-Dlaczego mieszkasz sam, nie masz przyjaciół?
Bezpośredniość bohaterki nasuwa na myśl wścibską pięciolatkę.

-Mam...
-Więc?
-Ponieważ wole być sam.
Cloud też nie grzeszy obyczajnością.

Szczerze mówiąc zabolały mnie te słowa.
Yay! Zrozumiała subtelną aluzję. Może sobie wreszcie pójdzie i przestanie się ludziom na głowę zwalać.

Odpowiedź ta mi wystarczyła, wstałam, otrzepałam spodenki i już chciałam iść gdy na chwilę się zatrzymałam i powiedziałam:
-Dziękuje....ale wracając do tedo co powiedziałes wcześniej, nie możesz się do końca życia obwiniać o to, że popełniłeś w w nim błąd, każdy to robi nawet ja (nawet zajebista Mary Sue). Ale w końcu trzeba sobie wybaczyć.
Kolejna epicka scena, w której to Marysia poucza innych jak mają żyć. Tylko jak to czytam… czy czasem Tifa nie mówiła coś podobnego? Cóż, widocznie wzorowała się na bohaterce ów ficzka.

Po tych słowach podniosłam z ziemi swoje sztylety i poszłam.
Szłam w kierunku wielkich, pięknie rzeźbionych drzwi.
Bardzo p o w o l n y m krokiem rzucając przez ramię powłóczyste spojrzenie, a wszystko po to, by Cloud…

nawet nie wiem kiedy tuż za mną pojawił się Cloud.
Rotfl.

Złapał mnie za ręke i powiedział:
-Proszę, nie odchodź. Nie wiem czemu, ale brakuje mi bliskich osób, lecz odtrącam je w obawie...
-po cholerę mi pakować się w takie bagno jak relationship. Przyjaciel- parsknął- zawsze chętny do pomocy, ciągle do ciebie przychodzi, nawet jak próbuje się go odrzucić (choćby odrzutem strzelby) to i tak będzie pokazywać jak bardzo cię "lubi". Potem okazuje się gejem lub sekciarzem- gdy spostrzegł, że jego nowa koleżanka patrzy na niego jakoś tak dziwnie dodał pospiesznie- wcale nie opieram tego na własnych doświadczeniach.

I tu się na chwilę zaciął.
Jak na trÓ emo przystało.


-W obawie o to że je stracę...
Dokończyłam.
Epickich scen ciąg dalszy… *rzyga od swądu wazeliny*


Powoli zaczeły cieknąć z moich oczu. Popłakałam się, blądyn mnie przytulił. (Hehe... Ty szczwana lisico, ty. )

Musiało to śmiesznie wyglądać, bo on jest odemnie wyższy o jakieś 1,5 głowy.
Gdy przestałam płakać, odchyliłam się lekko do tyłu i spojrzałam w jego błękitne oczy i wtedy ( ja wiem, wy byście chcieli teraz buzi buzi. Ale nie! Przynajmniej narazie ;-))
Awww… już prawie było! Już prawie było ~sepuuuu! SEPUUU!!!111!11

I wtedy powiedział że musi mnie komuś przedstawić.
-Yoshike- zaczął oficjalnym tonem- przedstawiam ci Goofiego. Wiesz, to ten słynny brat pedobeara.


Zaczął biec, a mnie ciągnął za ręke. Jezu jakiego on ma speda.
Speda…? Ee... Nevermind.

Ale ja się nie dziwię, wiecie jakie on ma dłuuugie nogi.
Długie jakby wyciągniete na średniowiecznym kole tortur.

Takie długie i chude. HEH....
Chude jak u jeńca wojennego.

''Dobiegliśmy'' do jakiegoś pojazdu, chyba motoru.
W rzeczywistości ów pojazd motorem nie był, a sześcio przerzutkowym składakiem.

Ale strasznie wielkiego, jak dla mnie to by się tam zmieściło z siedem osób. No ale jak się ma takie długie nogi to spoko.
To on miał nogi czy szczudła?

Wsiadłam na motor, i złapałam się go jak najmocniej ( nie, nie motoru. Cloud'a)
Wygląda na to, że Ałtorka chce odebrać robotę analizatorom.

I jechaliśmy tak z 15 minut. Jejku, ale odludzie.
Dobra, zśiedliśmy z motorka i szliśmy ( a z kąd mam wiedzieć gdzie!)
Pewnie telefon mu się zepsuł i musiał się pofatygować osobiście z dostarczeniem psychicznej Marysi do czubków.
Różowe misie i pluszowe pumy
Wszystko wokoło wszystko jest z gumy
Nie pozwolą dotknąć niczego ostrego
Mógłbyś sobie zrobić kolego coś złego
Szpital psychiatryczny
Szpital dla innych
Szpital dla czubów
Szpital dla dziwnych
Zagorzali wielbiciele czerwonego misia
Robią wielki burdel gdy panuje cisza
Pod dwunastką Jasiu penisa se pieści
I zaczyna krzyczeć, że w dziurce go nie mieści


Doszliśmy do jakiegoś budynku, a na szyldzie pisało ''Bar'' i ''Siódme niebo''
Droga Bohaterko, była to przydrożna knajpa dla tirowców o jakże swojskiej nazwie „siódme niebo”.

-Kusząca nazwa... Aż chciało by się ją zjeść.
Powiedziałam cicho.

Weszliśmy do baru, było tam pare osób.
Siedzieli przy stolikach.
Poniektórzy zagwizdali na widok Clouda. Inni zmarszczyli z obrzydzeniem nos na widok Mary Sue i wrócili do sączenia taniego wina z kartonu.

A za barkiem stała jakaś młoda dziewczyna.
Tzn. młoda, napewno starsza odemnie.
Starsza niż szesnastoletnia siksa. Starucha...

Cloud wolnym krokiem wszedł do baru, a ja za nim.
Złapałam się kawałka jego bluzy.
Reszta bluzy wolała pozostać na Cloudzie.

Ci wszyscy mężczyźni w barze, gapili się na mnie takim napalonym spojrzeniem.
Patrz dwa akapit wyżej.

-Nawet nie myśl mnie tu zostawić samej...
Powiedziałam do chłopaka.
Cloud zrobił niewinną minę.
-przez myśl mi to nie przeszło- sarknął- jakbyś chciała sobie czasem dorobić… Ci panowie to holenderski kabaret. Niestety nie znaleźli w pobliżu żadnego domu publicznego… Wiesz oni są bardzo napaleni więc rzucają się na wszystko co ma pupę- znów napotkał jej zdziwione spojrzenie- ja się tu wcale nie sprzedawałem!- uzupełnił nerwowo.

Na nasz widok owa dziewczyna krzykneła:
-Cloud! Dawno cię nie widziałam.
Podeszliśmy do baru po czum blądyn powiedział:
-Tifa, chciałbym ci kogoś przedstawić. To jest Yoshike.
-Cześć.
Powiedziałam i wyszczerzyłam swoje białe ząbki.
Zaprezentowała jej siedem oznak zdrowego uzębienia. Tylko dziąsła pozostawiały wiele do rzeczenia...

-Miło mi cię poznać.
Powiedziała szatynka i podała mi ręke.
Uścisnełam jej dłoń, po czym zaproponowała byśmy usiedli.
Ja usiadłam a Cloud zerwał się z miejsca jak walnięty i biegł w kierunku drzwi.
-Co się stało!?
-właśnie mi się przypomniało, że zapomniałem wyłączyć żelazko!

Krzyczałam za nim, lecz nie otrzymałam odpowiedzi.
Wybiedłam za nim, a Tifa wybiegła za mną. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam...
…że grupka wesołych tirowców bawi się przerzutkami jego składaka.

[Od Ałtorki]
Ja przepraszam że dopiero teraz piszę notke, ale zeszyt z opkiem wpadł mi pod łóżko i przez tydzień go wyciągałam XD
Potrzebowałam specialnych sprzętów ^^
Bez komentarza…

I zobaczyłam wpienionego Cloud'a.
Z pianą na pysku. Warczał niczym rottweiler drażniony patykiem. Oj… i znowu te dwuznaczności… Nevermind. xD

Jezu on klnie gorzej odemnie. Bzdura! Pokaż mu na co Cię stać!
Motyla noga!

Mówił coś, że zostawił kluczyki w motorze i ......no właśnie i...nie ma.
A, za 15 min. ma dostarczyć przesyłkę.
Koniec świata…

[Moja ulubiona część ficzka]
-Chodź, pokażę ci coś!
Powiedziała Tifa do Cloud'a,a mi kazała czekać.
Jedyne co słyszałam to krzyki chłopaka :
-Chyba żartujesz!
-Nie ma mowy!
-Nie zmusisz mnie!
-Nie!!!!!
Ten Cloud to ma jakieś rozczworzenie jaźni.

Po piętnastym ''nie'' moim oczom ukazał się makabryczny widok.
A ściślej zobaczyłam blądyna na jakims rowerku, który miał z przodu koszyczek, a w nim paczka.
*dławi się ze śmiechu*
Wyobrażam sobie Cloud na różowym rowerku. xD


Jeszcze dziwniejsze było to, że Tifa pchała ten rower, a niebieskooki na siłe hamował.
Nie wytrzymałam, ryłam z nich jak walnięta. No ale wiecie, on ma takie dłuuuuugie, kikutowate nogi.
I jeszcze do tego rower.!!!!!!!
-Jedź!!!!!!
-piechotą byłoby szybciej!- zaprotestował.

-Dobra, dobra....
Pantoflarz. Żeby tak ulec babie…

Mówił zdesperowany Cloud.
Musiał być skrajnie zdesperowany…

Gdy był jakies pare metrów prze nami krzyknełam:
-Tylko uważaj na ulicach i nie rozmawiaj z nieznajomymi!!!!!
*zapada ciężkie, pełne konsternacji milczenie. W tle słychać jedynie pocykiwanie świerszczy*

Dopuki bohaterka nie żartuje doputy ten greps był śmieszny. :/

Tifa rykneła śmiechem, a niebieskooki klął pod nosem.
Motyla noga, motyla noga! Kurwa, motyla noga!

Weszłyśmy do środka, tam do mnie przypieprzył się jakiś pijany koleś,
Musiał być nieźle narąbany.

ale moja bohaterka dała mu w pysk.
-Heh....w przyszłości chce być taka jak ty.Ale dopiero w przyszłości. Teraz wolę pozostać wnerwiającą siksą.
-Dziękuje.
Odpowiedziała z uśmiechem.
Porozmawiałyśmy trochę a ona zaproponowała mi prace w barze.
Na pełny etat. Teraz tylko trzeba sporządzić cennik.
Czyżby ten niewiny ficzek miał przerodzić się w hard hentai? xD

Cała uradowana się zgodziłam.
Święta naiwności.

-Bardzo ci dziękuję.
A dziewczyna w odpowiedzi tylko sie uśmiechneła.
-Będę potrzebowała dodatkowych par rąk do- odchrząknęła lekko- pracy, bo zepsuła nam się zmywarka.

Złapała mnie za ręke i pociągneła po schodach na górę.
-Gdzie idziemy!?
Zapytałam.
-Zobaczysz!
I zobaczyła. Nawalonego tirowca z rozpiętym rozporkiem który sobie... ekhm...


Weszłyśmy na górę, ona otworzyła drzwi do jakiegoś pomieszczenia,a moim oczął ukazał się mały, śliczny pokoik. Z łóżkiem.
Pokoik rzeczywiście był śliczny.
-ściany obite pluszem są suitaśne- zachwycała się. Zaraz potem na jej twarzy pojawił się grymas- ale brak klamek i kraty w oknach mogą być trochę uciążliwe.

-To jest twój nowy pokój, oczywiście jeżeli chcesz.
powiedziała.
Możesz tutaj także przyjmować klientów. Tylko niech wnoszą jedynie... gumowe przedmioty.

Gdy się ocknełam, żuciłam się z piskiem dziewczynie na szyję.
Nie hentai, a yuri. Hardcore Lesbian Porno! Ou jea!

-Dziękuje, dziękuję,dziękuję.... Zawsze marzyłam by zostać prostytutką!

W tym momencie do pokoju wszedł jakiś facet z rudymi włosami (o...ale słodki)
~Ten blogasek jest taki przewidywalny.

A za nim wszedł mężczyzna wyższy, tysy oraz z poważnym wyrazem twarzy, ale pomomo tego miał coś w sobie (ta...obiad)
Oh mein goth. To będzie ostrzejsze niż myślałam. Zbiorowy… ekhm… *blush*

Na twarzy rudego pojawił się banan.
Bądź co bądź, ale to naprawdę brzmi dwuznacznie…

Dopiero teraz się skapnełam że jesteśmy w dość dwóznacznej pozycji.
xD xD xD xD xD

-Ja wiem o czym ty myślisz...
Powiedziłam do szczerzącego sie rudzielca.
Odsunełam się od Tify, a ta powiedział:
Tifa szybko zmieniła płeć by było jeszcze bardziej hardkorowo.

-Ten z kucykiem to Reno, a ten ''pan'' to Roud.
Roud, dla nie wtajemniczonych to ten który upuścił helikopter.


-Miło mi, ja jestem Yoshike.
Poczym podała cenę za swoje usługi.
-mamy szczęście- szepnął Reno do swego komapna- tania jest.

Po tych słowach podeszłam do Roud'a, podałm mu ręku i cmoknełam w policzek. (mmm....woda toaletowa)
Prosto z kibla.

Ale buraka spalił, nie no ostro to wygląda jak łysy facet jest zały czerwony.
Zarumienił się. Jakie to Słłita$$ne. >.<

zaraz potem podeszłam do Reno. podałam mu dłoń i uscisnełam jak najmocniej, a ten ża pisnął. No nie ma co siłe ta ja mam.
Biedactwo… Musi zaspokoić rumieniącą się dziewicę i masochistę który lubi jak się go... ekhm... ściska.

-To za twoje zboczone myśli. Szepnełam mu do ucha.
Dar czytania w myślach jest pospolitszy niż myślałam…

Podeszła di Tify,a ta poklepała mnie tylko po ramieniu. Powiedziała że szybko się ucze.
Burdelmama chwali swoją podopieczną. Epicka scena, nie?

Posłałam rudemu szeroki uśmiech.
Szeroki niczym u kota z Cheshire.

-Ma charakterek. Powiedział cicho do swojego kolegi, a ten przytaknął.

-Słyszałam. Powiedziałam niemal to śpiewająco.
-mam dobry słuch- dorzuciłam niemal skromnie.


-A tak na serio, przyszliśmy bo szef ma jakąś sprawe do Cloud'a.
-Cloud pojechał dostarczyć przesyłkę.
Powiedziała Tifa.
-Na rowerku...
Dodałam powstrzymójąc się od śmiechu.
-Ale Cloud nie potrafi jeździc na rowerze.
Oznajmił nam pan z kucykiem.
-nie bój żaby- uspokoiła ich Tifa- rowerek ma boczne kółka.

W tym samym momencie coś rypneło w smietniki pod domem.
-O wrócił..
Rotfl into space. xD

Powiedziłam i pobiegłam szybko na dół, by pomóc pozbierac mu się z chodnika.
Ale ku mojemu zdziwieniu, gdy otworzyłam drzwi słam w nich cholernir wkurzony blądyn z rowerem w ręku.
-Nigdy wiecej...
Powiedział przez zęby i dał mi rower.
Wybaczcie, ale nie wiem co napisać.

O....ale on ma umięśnione ramiona. Cholera!!!! Dlaczego on jest taki stary??!!
Jak wszyscy wiemy Cloud jest zrzędliwym dziadkiem pierdzącym w stołek. Ponadto ma aildzchaimera i zaawansowaną osteoporozę. Faktycznie szkoda, że taki z niego staruch. (Baj de łej dwunastolatkom dwudziestka żeczywiście wydaje się starością)

O jezu, ale juz puźno. Musze iść spać, ponieważ jutro otwieramy o 5.15.
-Tifa?
Powiedziałam do dziewczyny.
-Em...gdzie jest łazienka?
Szatynka zaprowadziła mnie do łazienki i dała mi ręczniki oraz koszulkę nocną.
Cóż....poszłam się wykąpać i przebrać. Wysuszyłam jeszcze włoski.
Wyszłam z łazienki by się pożegnać i iść spać, byłam taka śpiąca, ża ledwo widziałam gdzie idę.
Zobaczyłam że Reno i Roud już wychodzą, więc poszłam się pożegnać.
Tak, super pisałaś już, o tym. Pisałaś, naprawdę. Idziesz się pożegnać. Żegnasz się i lulu. To absurdalnie proste!

-Narazie!
Krzyknełam, a Reno obrócił się w moją stronę i już chciał pomachać, ale gdy zobaczył mnie to szczę ka mu opadała.
Za to Roud na chwilę podniusł okulary, bo niewiedział co sie dzieje, ale gdy sie dowiedziła szybko je opuścił i zburaczał XD.
Zapomniała się ubrać.

Zaśmiałam się, po czym zeszłam na dół i popchnełam ich w stronę drzwi.
-godziny odwiedzin już dawno minęły!- huknęła na gości gardłowym głosem.


Reno o mało co nie zleciał by ze schodów.
-Roud, proszę pilnuj go...
Łysy tylko przytaknął.
-Papa....
Powiedziałam z uśmiechem i pomachałam im.
Zamknełam drzwi i uśmiechnełam się do Tify, która stała obok mnie i powiedziała:
-Nieśmiała to ty nie jesteś...
-Dlaczego?
Zapytałam.
-No wyszłaś się pożegnać w samej bieliźnie i koszulce.
Pewnie się szykowała na Miss Mokrego Podkoszulka.

O.O
-O k....,
-urwa?- podsunęła pomocnie Harlock.

-A gdzie jest Cloud?
Spytałam ospale.
-Chyba gdzieś na górze.
Odpowiedziała.
-To ja ide sie pożegnac i lulu...
Ile razy jeszcze czcigodna Ałtorka ma zamiar użyć słowa „pożegnać”?

-Ok, dobranoc.
Powiedziała.
-Dobranoc....
Odpowiedziłałam ziewając.
Weszłam na gór i zobaczyłam Cloud'a wychodzącego z mojego pokoju. Nawet nie myślałam co on tam robił bo ja mogę w takich sytuacjach tylko jedno, albo iść albo myśleć. Wybrałam to pierwsze
Uwielbiam jej samokrytykę.

Weszłam do pokoju, zamknełam za soba drzwi, zapaliłam lampkę i ujrzałam że na stoliku coś leży....
Cloud zostawił jej bilet lotniczy do świętego nigdzie dokąd się właśnie udał z epicką misją w poszukiwania ukrytego sensu tego ficzka. Prędko nie powróci, jeśli w ogóle.


Koniec.

3 komentarze:

  1. Nie za długie komentarze do fragmentów?
    Ale z reguły bardzo trafne, za co plus.

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam! Nie za długie,tylko za dobre! popłakałam się ze smiechu i niniejszym wręczam Moją Osobistą Pierwszą Nagrode za wymyslenie chochlików zżerajacych kropki(i nie ruszajacych wielokropków).Mój wkład w opis tych wspaniałych stworzen to nieśmiała sugestia:może chochliki obżarte kropami rosna,rosna aż przechodzą ze stadium larwalnego w imago i wtedy zaczynają wpierniczać całe wyrazy? tak sie w przyrodzie zdarza...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Tobie (Twoim analizom)przeżyłam dzis całkiem niezłą godzinę, parskając smiechem i ciastem czekoladowym.Dziekuje Ci bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń